Wyrosłam z dziecięcej naiwności i pochopności. zdarza mi się myśleć o konsekwencjach i patrząc w przyszłość, martwić o choroby, które mogą zaprzepaścić to, co buduję.już nie wierzę w ten kolorowy świat. nie wierzę w happy endy, bo tak naprawdę nigdy ich nie było. przestałam wierzyć w świętego mikołaja, a kartki walentynkowe zastąpiłam tanim winem. przestałam śmiać się z głupot, które tak naprawdę nie miały najmniejszego sensu. codziennie myślę o tym, jak to wszystko będzie wyglądało za parę lat. jak się poukłada, potoczy. czy będę szczęśliwa czy może bd cierpieć szukając w sobie sensu życia? jednak zostało mi coś z dziecka. czasem śmieję się sama do siebie be powodu, marzę, tak jak każda mała dziewczynka o księciu na białym koniu, który uwolni mnie z tego cholernego bajzlu. Choć w sumie nie. Nie potrzebuję księcia. Wystarczy dresiarz na ośle. żeby tylko mnie kochał. z jednej strony czuję się jak mały bachor,który z pewnością nie poradzi sobie w życiu i który nie wyobraża sobie życia ze świadomością dorosłości. z drugiej strony przestałam wierzyć w marzenia. żyje rzeczywistością. wyrosłam z dziecinnych zachowań. Czuję się tak, jakby ktoś odbarwił mój świat o kilka odcieni. paradoks tej całej, cudownej dorosłości tkwi tylko w tym, że wciąż wierzę w miłość.
W głośnikach : Loreen - Euphoria & DJ Kuba & Ne!tan - Deejay Deejay <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz