sobota, 28 stycznia 2012

Reality.

Wkurzają mnie typowe panienki z blond włosami, różową mini spódniczką i z tipsami na kilometr. Zarzekają się, że u chłopaka nie zwracają uwagi na wygląd. Że tylko charakter jest ważny. Jeśli tak jest , to czemu nie umówią się z pryszczatym kujonem, o charakterze romantyka? Bo to gówno prawda. W dzisiejszych czasach bez ładnej twarzy ani długich, zgrabnych nóg nie możesz nic zdziałać. Nikogo sobą nie zainteresujesz, choćbyś była nie wiem jak zajebista z charakteru. Bo kto na to patrzy ? Nikt. Prawda rzeczywistości. Bolesna, ale prawda. Cieszę się, że nie należę do grona tych plastików. Osobiście uważam, że charakter jest ważniejszy od wyglądu, aczkolwiek wygląd u człowieka też ma istotne znaczenie. 





Z drugiej strony, i co z tego, że wygląda perfekcyjnie? Skoro w środku może być zagorzałym bufonem, patrzącym egoistycznie na innych ludzi?

Over and over again.

Bo każdy z nas posiada jakąś słabość, ale sztuką jest ją przezwyciężyć. Iść dalej do przodu,nie zważając na przeciwności losu. Nie poddawać się. Nie ulegać namiętnościom. Twardo stąpać po ziemi, gubiąc się w rzeczywistości. Nie zatracać się w marzeniach, bo to  i tak nie przyniesie większych rezultatów. Być realistą. Postrzegać świat z punktu widzenia dorosłego człowieka.  Z punktu widzenia kogoś, kogo ból doświadczeń sprowadził na ziemię. Kto przeszedł już na tyle dużo, aby z czystym sumieniem mógł stwierdzić , że życie jest jedną, wielką drogą donikąd.

piątek, 27 stycznia 2012

Frozen.

Brak czucia w palcach, przemoczone skarpetki, mocno czerwony nos i policzki, śnieg za koszulką, bałwan stojący na podwórku, ręce mokre od śniegu, po lepieniu śnieżek, włosy elektryzujące się do czapki spadającej na oczy, ciepłe , wełniane rękawiczki drapiące w dłonie, ochota na ciepłą herbatę po powrocie do domu, której nie mogę znieść w upalne dni, zimowe przyzwyczajenia. Cóż, uzależnienia są złe.



 

Free.

Nareszcie ferie ! Czas odpoczynku po tym wszystkim . Na wzięcie życia w swoje ręce. Spanie do 12,  nocne szaleństwo w klubach, rozrywka, zabawa ale też sen, obijanie się cały dzień i nudaaa.. Nie wiem jak ja wytrzymam te dwa tygodnie  Będę strasznie tęsknić za tymi wariatami. Za klasą, szkołą, ludźmi. Przerąbanie szybko zleciało to pierwsze półrocze. Ani się nie obejrzę a za chwilę maturaaa. Damy radę. Mam nadzieję. Dziś mam naprawdę dobry humor. Chyba pierwszy raz od dłuższego czasu. Żyję zasadą : było, minęło. Po każdym bałaganie trzeba posprzątać. Ogarnąć się. Wyrzucić złe odczucia i doznania . Pozbierać się . Właśnie to zrobiłam. I pomimo tego, że nadal mam do niego jakąś słabość to cieszę się, że się to tak skończyło. Bez żadnych fochów, niedomówień, nieporozumień. Wraca to co było przed tym wszystkim. Przed tym jak do naszej przyjaźni wjebaliśmy miłość. Nasz czas minął, ale mam nadzieję, że będzie tak jak na początku. :)
 

 Hehe - jak coś wpadnie w ucho to już potem wyjść nie chce ;D



Adele.

Bo niektóre piosenki posiadają drugie dno, lekarstwo dla duszy. Idealnie pasują do twojej sytuacji.

czwartek, 26 stycznia 2012

Takie tam.

Wczoraj słońce schowało się za chmurami nienawiści, smutku i tej pieprzonej beznadziejności. Zawalił się cały świat. Wszystko co dotąd dawało mi szczęście odeszło, już nigdy nie wróci... trzymam się, choć serce wyrywa się z klatki piersiowej, widząc twoje smutne oczy spoglądające w moją stronę .wieczorem sprawdzam komórkę, wiadomości, cokolwiek...szukam jakiegoś znaku życia... istnienia... czytam stare, nic nie warte sms-y, w których to mówiłeś, jak bardzo kochasz . siedzę oparta o łóżko w wyciągniętym podkoszulku, bez żadnych perspektyw , celów, planów na lepsze jutro. siedzę w rozmazanym tuszu, bo po co starać się wyglądać perfekcyjnie? już nie ma dla kogo. każdy kolejny wieczór jest coraz gorszy, coraz idiotyczniej się czuję. nie wiem na co czekam. może gdzieś w głębi serca liczę na to, że będzie tak jak dawniej. nie ma już nas. pozostały tylko łzy , które czasem spływają po policzku i spadają na pozostałe szczątki mego serca. Te , które ocalały pod ogromem twych raniących słów...

Czasem lubię się schować, udawać że mnie nie ma. Odizolować się od świata tego wielkiego gówna. Zamknąć się w sobie , udając obojętność. Wtedy odkrywam ile dla kogo znaczę. Bo jeśli komuś na mnie zależy to zrobi wszystko żeby być przy mnie w tym momencie. Nic nie powie. Pomilczy razem ze mną.


 

Without you, baby.

Nastała Cisza. Słychać tylko echo . Echo rozjebanego na maksa serca, którego nie da się już skleić. Za bardzo boli. W powietrzu unosi się zapach waniliowych świec , które zapaliłam przypadkowo , bawiąc się zapałkami. Wpatruję się w ogień, myśląc nad tym co powiedział. Pojawiają się pytania, na które już nigdy nie poznam odpowiedzi. Przez mój umysł jak kłęby dymu przepływają nowe myśli, tezy. Szukam celu. Odpowiednika. Czegoś dla czego warto żyć. Trudno mi się pozbierać, z powodu szoku jakiego doznałam, po usłyszeniu jego słów. Zmieniły mnie. Mnie i moje podejście do tej całej sytuacji. Byłam zabawką. A on dzieckiem. Bawił się mną, dobrze wiedząc jak bardzo będzie mi z tym ciężko. Wyciągnęła jedną fajkę. Włożyła do ust. Zapaliła. Świństwo. Świństwo , które niszczy człowieka. Ale co jej zależało. I tak była zniszczona.


Dzisiejszy dzień był dniem przemyśleń i opanowania tego jednego, wielkiego bałaganu w mojej głowie. Teraz pozostaje oswoić się z nową sytuacją i się do niej przyzwyczaić. To tylko kwestia czasu. Co nie zienia faktu, że czuję się jak debil, który dostał kulką w łeb, a nadal żyje.

 

Mój przyjaciel powiedział mi: - proszę cię, obiecaj mi, że już nie popełnisz tego samego błędu. - ale jakiego? - nie zakochuj się, bo nie mogę patrzeć jak cierpisz, - ee , nie to nic takiego, przejdzie mi... - daj spokój, mnie nie oszukasz... spróbuj mieć do kolesi taki dystans jak ja do lasek, baw się życiem, szalej do woli, ale nie zakochuj się. - ale co mi to da? - swobodę ... i to że już nie będziesz cierpiała przez żadnego debila... Teraz po tym wszystkim dochodzę do wniosku, że to chyba jest jakaś alternatywa na życie. Chyba powinnam ją zastosować. Ale czy mi się uda? Czas pokaże.

 

You...

Zasypiam, szukając zapachu czekoladowego axa na mojej poduszce. To on pozwala mi poddać się marzeniom. Rozpuścić w rzeczywistości. Poczuć błogi spokój , który ogarnia mnie zawsze wtedy, kiedy zasypiam w jego ramionach. W snach przewija się jego osoba. To niewyobrażalne, ale biega po mojej głowie nawet wtedy, kiedy śpię. Na jego widok cieszę się jak małe dziecko, które dostało właśnie nową zabawkę. Czuję jego obecność. Czuję, że jest blisko. Na wyciągnięcie ręki. Jego silne dłonie ogrzewają moje rozdygotane od zimna ciało. Dzwoni budzik. Pobudka. Otwieram oczy. Uśmiecham się sama do siebie i wiem, że ten dzień będzie udany, ponieważ rozpoczęłam go , myśląc o Tobie.

Nie sztuką jest wywołać uśmiech na czyichś ustach. Sztuką jest sprawić, by uśmiechało się serce. Bo uśmiechnięte serce sprawia, że czuję się lepiej, spokojniej, bezpieczniej. Spoglądając na jego dołeczki w policzkach, gdy tylko się uśmiecha wiedziała, że ma wszystko. Wszystko to czego pragnęła i o czym zawsze marzyła. Dawał jej to, czego nie byli w stanie dać inni. Poczucie bezpieczeństwa. Stabilizację. Potrzebowała kogoś, kto będzie przy niej na dobre i na złe. W każdej sytuacji. Kogoś, kto będzie się troszczył. Zapinał kurtkę, gdy tylko zerwie się mocniejszy wiatr. Dbał jak o małe dziecko. Za to była wdzięczna losowi. I prosiła, wręcz błagała, żeby już tak zostało.

 

Pain.

Zniknąłeś, jakby cię w ogóle nie było. Zniknąłeś jak słońce, które przykrywają ciemne, deszczowe chmury. Zaczynam się zastanawiać czy za rękę nie łapał mnie wiatr, czy nie całowałam się z powietrzem i czy nie przytulałam mojego dużego, pluszowego misia? Wiążąc się ze mną wiedziałeś, że jestem dużym dzieckiem, że lubię się śmiać bez powodu, lubię oglądać bajki, zawsze mam coś w rekach i nie umiem wysiedzieć na miejscu. Wiedziałeś, że wszędzie mam łaskotki i to perfidnie wykorzystywałeś. Miałeś świadomość tego, że będąc ze mną musisz równocześnie być moim opiekunem. Moim ukochanym tatusiem, który zapinał kurtkę, kiedy zrywał się wiatr. Wiedziałeś że kiepsko flirtuję, a okazywanie innym uczuć przychodzi mi z nad wyraz wielką trudnością. Ale wiedziałeś, że potrafię kochać, kochać jak dziecko...bez powodu, tak niewiarygodnie mocno i bezwarunkowo. Wiedziałeś , że będąc ze mną nie będzie łatwo. Jednak w to wszedłeś, lecz nie wytrzymałeś. Rozumiem. Jeszcze nikt nie wytrzymał.

Najpierw był ból. Cholerny ból, który rozwalał mnie od środka, mnóstwo łez, pretensje do całego świata i do siebie. Za to, jaka byłam głupia i naiwna. Za to ,że mu wierzyłam i ufałam. Bezsensu. Serce rozjebane. Choć staram się to ukryć, nie bardzo mi to wychodzi. Potem zjawiła się złość no niego, za to , że wszystko zepsuł i tak mocno zranił. Postanowiłam. Nie chcę się już wiązać. Bo po co? Żeby cierpieć? Obejdzie się. Nie pozwolę , aby ktokolwiek dostał się w moje serce. Teraz pozostaje zaakceptować rzeczywistość i pogodzić się z nią. Odizolować się od świata i stworzyć swój własny, do którego nikt nie wrąbie się z buciorami. Zapomnieć o tym wszystkim. Poddać się. Bo nic innego nie pozostało. Ukryć tą tęsknotę i ból na widok jego oczu, spoglądających za inną. Będzie ciężko, ale postaram się. Muszę.

Langing...

Tęsknota jest jak pasożyt...przypomina tasiemca,który pożera nas od środka i żyje tylko dzięki nam... Różnica tkwi w tym, że zamiast organów wewnętrznych, zżera naszą duszę, zżera coś co jest najpiękniejsze w każdym człowieku, zżera naszą tożsamość... zżera to co ulotne i łatwe do zranienia... zżera coś, co trudno będzie później odzyskać..Tęsknota sprawia, że przestajemy jeść, spać, normalnie funkcjonować. Nie daje nam spokojnie żyć, burzy nasz wewnętrzny spokój i harmonię. Rozwala cały nasz świat na drobne kawałeczki. Ludzie najczęściej unikają miłości i zaangażowana. Dzięki temu idą przez świat w miarę normalny sposób. Są też tacy, którzy rzucają się na oślep w wir namiętności. Bawią się życiem i nie przejmują uczuciami innych. Żyją w euforii i oskarżają cały świat za swoje ewentualne niepowodzenia. Jak jest lepiej ? Sama już nie wiem...gubię się w tym wszystkim..

 

Za każdym razem, gdy jest blisko mnie czuję się jak małe dziecko. Nie mogę podjąć żadnej rozsądnej decyzji ani sklecić choć jednego zdania . Zatracam się w jego oczach..tych zielonych, które przypominają świeżość wiosennego poranka. One potrafią powiedzieć wszystko. Nie potrzeba słów. Wystarczy jedno spojrzenie, a słowa ulatują, jak ptaki do nieba. Fruną, wirując nad ziemią , unoszone przez ciepły, wiosenny watr. Te oczy, jego oczy dają mi niekontrolowaną chęć bycia sobą. Pozwalają dostrzec to, czego nigdy nie miałam okazji poczuć. Swobodę miłości, która wzrasta z każdym pocałunkiem, z każdym oddechem, z każdym uderzeniem serca..Poddaję się. Nie chcę z tym walczyć. To jest silniejsze ode mnie. Oddaję się Tobie w całości. Tylko proszę...nie zniszcz mnie, bo za bardzo się przywiązuję...

Do you know?

Ostatnio gubię się w rzeczywistości. Zatracam w marzeniach. Chwilę później płaczę ze zwątpienia. Próbuję wielu rzeczy. Chcę odnaleźć mój świat, zatracony w szarości codzienności, swoją pasję. Chcę odkryć w sobie prawdziwą siebie. Nie dziewczynę , która żyje bo tak jej było pisane. Chcę żyć poprawnie, nienormalnie...z nutką szaleństwa. Chcę, by moje życie było wyjątkowe, prawdziwe, jedyne i niepowtarzalne. Chcę czegoś nowego. czegoś mi brakuje. Za dużo monotonii w każdym kolejnym dniu. Muszę odnaleźć siebie. Bo tylko wtedy mogę mieć nadzieję na lepsze jutro.

  Gdy zobaczysz w jej oczach łzy, nie pytaj się dlaczego. I tak Cię okłamie. Ale bądź przy niej i oboje milczcie, dla niej cisza to lekarstwo. Nigdy nie pytaj co się stało. I tak Ci nie powie prawdy. Bo ona jest inna. Ona ma swój świat, zamyka w sobie cały ból. Chce go udusić, a potem wypłakać. Cały czas z nim walczy. Nie umie się zwierzać. Za bardzo ją to boli. Zapisuje to tylko w swoich myślach. Wszyscy mają ją za szczęśliwą dziewczynę, która cały czas się śmieje. Ale ona się śmieje, żeby nie płakać. Gdy popatrzysz w głąb jej oczu, poznasz prawdę. Tylko tak możesz zobaczyć co ona czuje, i jaka naprawdę jest, a potem ile dla Ciebie znaczy.